środa, 25 listopada 2009

"Za a nawet przeciw"

Grikha Dagargulia ma 24 lata, wokół szyi ma zawsze owiniętą „arafatkę”, na głowie kapelusz, odpala papieros od papierosa. Mówi dużo, gestykulując przy tym ponad normę. Datami, nazwiskami i wydarzeniami sypie jak z rękawa, często przy tym podkreślając, że nie zajmuje się już polityką i nie chce wiedzieć co się w niej dzieje.

- Wiesz, jakoś zbrzydło mi to wszystko. Człowiek haruje jak wół, żeby tylko coś zmienić w tym cholernym kraju, a potem i tak okazuje się, że wszystko na nic.
Grikha jako pierwszy w Gruzji zainicjował ruch młodzieżowy przy uniwersytecie w Zugdidi, który bezpośrednio przyczynił się do Rewolucji Róż.
- Jeszcze grubo przed rewolucją zacząłem działać w jednym z gruzińskich NGO. W pewnym momencie, gdy kraj stanął na głowie stwierdziłem, że chyba przydałoby się zacząć domagać zmian. Wtedy powstało stowarzyszenie „Enough”. Mieliśmy „dość” korupcji, „dość” Szewernadzego, „dość” Rosji. Wydrukowaliśmy całą masę plakatów z naszymi postulatami. Nocami skradliśmy się pod Radę Miasta czy pod policyjne komendy i tam to rozklejaliśmy. Gdy ludzie rano wychodzili do pracy mieli szansę je zobaczyć, po południu wszystko było już pozrywane. Po sfałszowanych przez Szewernadzego wyborach, dostaliśmy zastrzyk finansowy od amerykańskiej fundacji George'a Sorosa i zaczęliśmy działać na szerszą skalę. Siedmioosobowy komitet dniami i nocami planował kolejne demonstracje. Te największe zaczęły się 23 listopada przed parlamentem w Tbilisi. Wtedy zaczęły się też problemy z policją – nie przestawano dzwonić do mnie i do mojej rodziny, grożąc wyrzuceniem z uczelni czy pozbawieniem pracy. Nie zwracaliśmy na to uwagi, robiliśmy swoje. Pewnego razu podczas jednej z takich demonstracji doszło do strzelaniny. Na szczęście tylko dwie osoby zostały ranne. Po tym wydarzeniu rząd zrzucił odpowiedzialność na abchaskich separatystów, ale i tak było wiadomo, że ci co użyli broni byli z policji.
„Zgadzam się, że to nie była doskonała elekcja, ale najlepsza ze wszystkich jakie w Gruzji przeprowadzono. Wcześniej jakoś jednak nikt nie protestował, a teraz raptem podniósł się taki krzyk! – powiedział Szewernadze w pożegnalnym wywiadzie, gdy rewolucja na ulicach Tbilisi już się dokonała i odebrała mu władzę. – Popełniłem błąd, zlekceważyłem tę młodzież wiecującą pod parlamentem i biegającą po ulicach z flagami. Myślałem: wystarczy poczekać, znudzą się, rozejdą, wszystko samo się ułoży. Pomyliłem się.
- Do końca nic nie rozumiał. Nie chodziło wcale o oszukane wybory, ale o stan rzeczy w gruzińskim państwie – tłumaczył Micheil Saakaszwili – Staczaliśmy się w przepaść, a Szewernadze nie potrafił niczemu zaradzić albo udawał, że w ogóle tego nie dostrzega. Nie wiem co gorsze. Tak czy inaczej dłużej to już trwać nie mogło.” (z książki „Dobre miejsce do umierania” W. Jagielskiego)
- Z Saakaszwilim spotykaliśmy się parę razy w tygodniu. To był nasz człowiek. Wierzyliśmy mu. Miał świetne pomysły na „urządzenie” nowego państwa i w odróżnieniu od Szewernadzego, całkowicie rozumiał o co chodzi w demokracji i jak należy wcielać w życie. Poza tym jako jedyny potrafił zjednoczyć partie opozycyjne i stanąć na ich czele. Dlaczego jesteśmy teraz przeciwko niemu? – To proste – okazało się, że się pomyliliśmy… Spędziliśmy tygodnie na rozmowach o szczegółach demokratyzacji Gruzji. Doszliśmy do siedmiu podstawowych rozwiązań – m.in. lustracji, reformy w zakresie wojska, reformy telewizji publicznej i edukacji. Tylko ten ostatni punkt został spełniony.
Po za tym do władzy dorwali się ludzie bez żadnych kompetencji. Po prostu byli przy rewolucji i uważali, że im się teraz należy. Nie znając się na niczym pogrążali państwo w kolejnym chaosie. Już nie wspomnę o tym, że pracując przy rzeczniku praw obywateskich już za Saakaszwilego, spotkałem się z taką ilością naruszeń, że zwątpiłem w to wszystko, co do tej pory zrobiliśmy. Wiesz, że 99% spraw w sądzie jest rozpatrywana przez sędzi tak jak prokurator sobie zażyczy! Policjanci za zamordowanie człowieka dostają po 6 lat więzienia (jeśli w ogóle zostają zatrzymani). To tyle samo co przeciętny obywatel dostaje za kradzież mp3. Do więzienia trafiali wszyscy ci, którzy stanęli w szeregach opozycji do Saakaszwilego. Ostatecznie machnąłem na to wszystko ręką, gdy Saakaszwili podczas swojego przemówienia wygłosił pamiętne zdanie: „Zero tolerancji dla tych, którzy są przeciwko nam.”
I tu się chyba koło zamyka…

2 komentarze:

  1. Uważam, że chłopak nie ma prawa mówić, że nic się nie zmieniło. Owszem nie wszystko jest tak jak na zachodzie, przede wszystkim media nadal mają kaganiec, ale korupcja jest na poziomie przyzwoitym (członkowie EU Bułgaria, Rumunia i Grecja mają gorsze notowania, a za rok mam nadzieję przeskoczymy Włochy).

    Przestępczość spadła bo kary są okrutne, pojedź sobie chociażby do Pankisi i na własne oczy zobacz ludzi, którzy walczyli o niepodległość Czeczenii, czmychnęli do Gruzji i żyli dalej po swojemu, słowem: nie najgrzeczniejsi chłopcy. Jak to określiła Julia Latynina: teraz siedzą "niży trawy, tiszy wady" i są przykładnymi obywatelami. Przed 2004 w ogóle przed Pankisi stał post policji i ostrzegali, że jak wjedziesz to już stamtąd najprawdopodobniej nie wrócisz. Teraz ta piękna muzułmańska enklawa jest atrakcją turystyczną.

    Reforma MSW jest bezprecedensowo fenomenalna, mówi się o 70 tysiącach policjantów i biurokratów wywalonych na bruk bo jedyne co umieli to brać łapówki i kraść. Abchaska policja na uchodźstwie: na bruk darmozjadów. Jednostka antyterrorystyczna 2000 chłopa: na bruk, 14 zostało. Inna sprawa, że Merabiszwili prywatnie jest zwykłym draniem i - co niebezpieczne - najprawdopodobniej jest niezależny od prezydenta. Tak czy inaczej dobrych reform nie można mu odmówić bo 80% społeczeństwa deklaruje zaufanie do policji, awans bodaj z 8 czy 9% przed 2003.

    Ekonomia i armia są w trakcie intensywnych reform

    Wreszcie cała masa drobiazgów użytkowych i wizerunkowych typu światła w mieszkaniach, troszkę odremontowane to i tamto, kilka dróg połatanych, kilka nowych położonych. W końcu bum budowlany, to można obrazkowo przedstawić :)
    http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=892696

    Rozumiem rozczarowanie Grichy, bo brał udział w Rewolucji a jakoś jemu się żadna posada nie dostała, tylko innych którzy "po prostu byli przy rewolucji i uważali, że im się teraz należy". Do tego gość jest z Zugdidi, jednego z najbiedniejszych rejonów Gruzji.

    Ja wychodzę z założenia, że w biednym kraju nie ma co liczyć na całkowitą demokrację, nie można mieć wszystko naraz. Pieniądze dają wolność, ale wolność nie daje pieniędzy, dlatego kolejność musi być zachowana. Spójrz chociażby na Ukrainę, która po rewolucji natychmiast uwolniła politykę. Jest teraz krajem znacznie bardziej demokratycznym od Gruzji i co mają z tego? Mendy pokroju Lutsenki na stołkach ministerialnych i korupcję na żenującym poziomie (żenujący = identyczny jak w Rosji).

    Jestem pewien, że jak zostaniemy na tym kursie co teraz to media całkowicie się uwolnią w ciągu następnych 10 lat a zacznie się od następnych wyborów.

    Pozdrawiam
    Remy Gwaramadze
    www.twitter.com/remy_g

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie, zwracam honor - Gricha pracował u RPO. Swoją drogą Sozar Subari to równy gość, teraz przystał do partii Iraklego Alasania, którzy moim zdaniem obok chadeków są jedyną normalną partią opozycyjną. Na pewno będę na nich głosował (na OGFD Alasanii, nie na chadeków).

    OdpowiedzUsuń